hipokrytes hipokrytes
472
BLOG

Białoruski paradoks

hipokrytes hipokrytes Polityka Obserwuj notkę 11
Przedwczoraj, wydarzeniem dnia stało się wydalenie z Białorusi ambasadorów Polski i Unii Europejskiej oraz wezwanie na konsultacje do Mińska, białoruskich dyplomatów z Warszawy i Brukseli. To odpowiedź Aleksandra Łukaszenki na kolejne sankcje, wprowadzone przez UE. Unia domaga się demokratyzacji białoruskiego reżimu, przestrzegania praw człowieka i zaprzestania prześladowań opozycji. Unijne żądania, wszystkim wydają się tak oczywiste, że nikt nawet nie zastanawia się, czy demokratyczna Białoruś jest aby na pewno w interesie Polski.

Białoruś to kraj bez historii państwowości, bez świadomości narodowej, bez języka zakorzenionego w kulturze, za to z głębokim poczuciem bliskości z Rosją. Kraje te łączą więzi językowe, religijne, wspólnota historii i nostalgia za czasami sowieckimi, kiedy to Białoruś była jedną z najlepiej rozwiniętych republik radzieckich. Istnieją też bardzo silne powiązania gospodarcze i uzależnienie od rosyjskich surowców. A nie jest przecież tajemnicą, że Kreml prowadzi agresywną politykę ekspansji ekonomicznej, dążąc do wchłonięcia mniejszego sąsiada. Aleksandr Łukaszenka jest w trudnej sytuacji wobec Moskwy, ale stara się lawirować w taki sposób, żeby utrzymać suwerenność Białorusi. Nie może sobie pozwolić na zaostrzenie stosunków z Rosją, ale od czasu do czasu flirtuje również z Unią Europejską. Zarzuty w stosunku do Łukaszenki, że zmierza do przyłączenia Białorusi do Rosji są co najmniej dyskusyjne. Gdyby rzeczywiście tego chciał, dawno by to zrobił. Tylko jaki miałby w tym interes? Teraz jest samodzierżawcą, po fuzji z Rosją straciłby samodzielność polityczną i stał się jedynie namiestnikiem prowincji o znaczeniu lokalnym. A Łukaszenka jest przecież ambitnym despotą, który na wzór koreański, marzy o sukcesji dla swojego syna.
 
Jak sądzę, nie ma sporu co do tego, że w interesie polskiej racji stanu leży istnienie suwerennej Białorusi, a jedynym zagrożeniem jej suwerenności może być Rosja. Wraz z Unią Europejską prowadzimy więc politykę wspierania białoruskiej opozycji, w dążeniach do wprowadzenia tam pełnej demokracji. I choć u nas ten system kiepsko się sprawdza, koniecznie chcielibyśmy widzieć go u wschodniego sąsiada. Sęk w tym, że na Białorusi demokracja może sprawdzić się jeszcze gorzej, więc taka polityka to przysłowiowe podrzynanie gałęzi na której siedzimy. Otóż, według badań przeprowadzonych 10 lat temu, w referendum na temat integracji z Rosją, 57,6% Białorusinów zagłosowałoby za połączeniem Rosji i Białorusi w jedno państwo, 25,6% byłoby przeciw takiemu rozwiązaniu. W tej sytuacji należy się liczyć z tym, że jak już, dzięki naszym staraniom, na Białorusi zatriumfuje demokracja i Białorusini uzyskają dostęp do demokratycznych narzędzi, to demokratycznie zagłosują za przyłączeniem swojego kraju do Rosji. Taki rozwój wydarzeń wydaje się bardzo prawdopodobny, zwłaszcza kiedy przypomnimy sobie pierwsze skutki gospodarcze transformacji ustrojowej, wdrażanej w Polsce przez Leszka Balcerowicza. Lud białoruski, przyzwyczajony do surowego ale opiekuńczego batki, może ciężko znieść zderzenie z kapitalizmem.  Jeżeli więc, ktoś może być naszym sojusznikiem przeciw anszlusowi Białorusi do Rosji, to właśnie Aleksandr Ryhorawicz Łukaszenka. Wot przykrość, w imię racji stanu, zamiast zwalczać, należałoby wspierać satrapę. 

Hipokrytes

hipokrytes
O mnie hipokrytes

Kiedy słucham polityków trafia mnie szlag! Zamiast kląć przed telewizorem, napiszę co o tym myślę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka