hipokrytes hipokrytes
577
BLOG

Wojna pozycyjna

hipokrytes hipokrytes Polityka Obserwuj notkę 5
Rozmaite ruchy w łonie koalicji i wewnątrz PO oraz ich uboczne skutki, wywołują wielkie poruszenie w mediach i wśród komentatorów. Moim zdaniem niesłusznie. To co obserwujemy jest tylko kolejną odsłoną działań zmierzających do politycznej emancypacji Jarosława Gowina i wspierającej go grupy posłów. Gowin już od dawna buduje zaplecze i wzmacnia pozycję lidera frakcji konserwatywnej w Platformie, ponieważ długoterminowo gra na rozłam w partii. Ale do wyborów jeszcze droga daleka, więc krótkoterminowo, secesja mu się nie opłaca.

Dla Donalda Tuska, rozłam jest scenariuszem jeszcze bardziej niekorzystnym. Wobec kruchej większości koalicyjnej, z olimpijskim spokojem i dobrą miną do złej gry, musi znosić coraz większą autonomię Gowina. Nie ma innego wyboru. Spekulacje na temat doszlusowania do koalicji SLD to moim zdaniem bajki o żelaznym wilku. Takie rozwiązanie również nie opłaca się żadnemu z zainteresowanych. Leszek Miller musiałby wziąć odpowiedzialność za rządzenie w głębokim kryzysie, w obliczu gwałtownej radykalizacji nastrojów społecznych, a jako słaby partner i tak miałby niewiele do gadania. Natomiast Tusk, zafundowałby sobie nowy problem ze skonfliktowanymi nawzajem koalicjantami, ryzykując jednocześnie znaczne podniesienie ciśnienia w PO. Jest przecież oczywiste, że taki ruch prowokowałby frakcję konserwatywną. Zamiana Gowina na Millera byłaby modelową wręcz ilustracją przysłowia: zamienił stryjek siekierkę na kijek. Z tych samych powodów nie wierzę w alians z Ruchem Palikota.
 
Nierealną alternatywą są również przyspieszone wybory parlamentarne. Wobec przecięcia sondaży na korzyść PiS, widmo samobója jakiego w 2007 roku wbił sobie Jarosław Kaczyński, to wystarczające memento dla Donalda Tuska. A więc klincz, co oznacza, że takie tarcia wewnątrz partii rządzącej będziemy nadal oglądać. Takie samo źródło jak w przypadku Gowina, mają harce Waldemara Pawlaka. Skoro koalicjant jest słaby jak nigdy wcześniej, trzeba wykorzystać okazję by wzmocnić własną pozycję i jednocześnie zagrać na nosie premierowi. Ale to wszystko gierki i takie tam strachy na lachy, co potwierdzi jutrzejsze wotum zaufania dla rządu.
 
Zupełnie inną sprawą jest fakt, że nie podoba mi się okazja, którą wykorzystał Jarosław Gowin by zademonstrować swoją autonomię. Rozumiem, że wybrał głosowanie, które wbrew larum które wszczęto w mediach, nie niesie ze sobą żadnego realnego ryzyka zmiany ustawy aborcyjnej. To Grupiński ośmiesza się passusami w rodzaju, że każdy poseł klubu PO miał prawo zagłosować zgodnie z własnym sumieniem ale umówiliśmy się, że oba projekty zostaną odrzucane. Brzmi jak słynny bon mot Henry Forda, który mówił, że każdy może mieć samochód w dowolnym kolorze pod warunkiem, że będzie to kolor czarny. Z mojego punktu wiedzenia problem leży gdzie indziej.  Akcentowanie akurat tematu aborcji jest złym sygnałem w kontekście nowego projektu konserwatywno-liberalnego, któremu kibicuję. Wspiera oblicze Gowina-Taliba, popychając go w kierunki PiS, Ziobry i Kurskiego, zamiast wzmacniać wizerunek Gowina-liberała gospodarczego gotowego do aliansu z PJN. Wariant numer jeden skazuje przyszłą formację na margines polityczny, nawet w przypadku sukcesu wyborczego. Jarosławie Gowin! Proszę nie iść ta drogą! 
 
hipokrytes
O mnie hipokrytes

Kiedy słucham polityków trafia mnie szlag! Zamiast kląć przed telewizorem, napiszę co o tym myślę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka