hipokrytes hipokrytes
639
BLOG

Kwaśniewski reaktywacja?

hipokrytes hipokrytes Polityka Obserwuj notkę 9
W wyborach do Sejmu 2001 roku, lewicowa koalicja Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Unii Pracy zdobyła 41% głosów. Cztery lata rządzenia, trauma afery Rywina i poparcie poszłooo… w drebiezgi. Ale to już prehistoria, pamięć wyborców tak daleko nie sięga. Co więc dzieje się teraz z tym potężnym elektoratem sprzed jedenastu lat? Ktoś z ironią mógłby zauważyć, że elektorat oparty na resentymencie PRL-u w znacznej liczbie zdążył już przenieść się na tamten świat, ale byłaby to tylko cząstka prawdy. A co z resztą? Otóż, poza tymi, którzy wciąż głosują na SLD i częściowo na Ruch Palikota, wielka rzesza dawnych wyborców lewicy głosuje dziś na Platformę Obywatelską. Tym większa, że należy w tej kalkulacji odliczyć pierwotnych wyborców PO, którzy od dawna już na nią nie głosują, ponieważ partia ta sprzeniewierzyła się swoim deklaracjom założycielskim. Przy czym zaznaczam, że w analizie tej opieram się wyłącznie na własnych obserwacjach i intuicji, bo nie znam żadnych badań na ten temat.

Skąd więc takie założenia? Poza trzeciorzędnymi różnicami i rodowodem, który ma coraz mniejsze znaczenie, dzisiejsza PO jest niemal bliźniaczo podobna do SLD w latach 2001-2003. Klasyczna, bezideowa partia władzy, którą spaja wyłącznie troska o własne korzyści przynależne rządzącym w systemie oligarchii partyjnej, który dla niepoznaki nazywany jest u nas demokracją. Formacja ciepłej wody w kranie, po której nie należy spodziewać się żadnych istotnych zmian (choć Leszek Miller ze swoją obniżką stawki CIT do 19% mógłby być wzorem liberała dla Donalda Tuska), pełna kompleksów i serwilizmu wobec Zachodu, która z ambicją nuworysza stara się być bardziej europejska od Europejczyków. Istotna jest też osoba lidera. Choć formalnym szefem SLD był wówczas Leszek Miller, rolę lidera lewicowej formacji odgrywał prezydent Aleksander Kwaśniewski, polityk uprzejmy, koncyliacyjny, medialny i plastikowy, który do perfekcji opanował gładką gadkę z minimalnym udziałem treści. To w stosunku do niego, po raz pierwszy użyto określenia „polityk teflonowy”, czyli taki, do którego nie przyczepiają się żadne negatywne oceny, a nawet jeśli, to na krótko. Dzisiaj mistrzem teflonu jest Donald Tusk, który wyciągnął wnioski z popularności Kwaśniewskiego. A Polacy kochają teflonowych polityków. Zresztą nie tylko oni, taki sam jest Barack Obama (i jest to jeden z powodów, dla których trzymam dziś kciuki za Mitta Romneya).

Ale każdy materiał ma ograniczoną wytrzymałość. Teflon Donalda Tuska też powoli się ściera. Nic w tym dziwnego. Okres panowania Kwaśniewskiego nie obfitował w tak wiele ciśnień jak rządy Tuska. Czas więc rozejrzeć się za kandydatem na nowego kochanka ludu. Są jakieś sensowne propozycje? Nie ma? A co powiecie na projekt pod tytułem „Kwaśniewski reaktywacja”? Po odsłużeniu dwóch kadencji prezydenckich, Aleksander Kwaśniewski został politycznym emerytem i kimś w rodzaju nieformalnego guru lewicy. Mentorem rozsądzającym spory z wysokości swojego autorytetu. Nie wiedzieć czemu, wszyscy uznali, że tak będzie już zawsze, a ścieżka jego ewentualnej dalszej kariery wiedzie w struktury instytucji europejskich albo światowych (sekretarz generalny NATO). Wcale tak być nie musi. Tu i ówdzie, już pojawiają się pierwsze bąknięcia na temat wielkiego come back byłego prezydenta. Pospekulujmy więc sobie, jak mogłoby to wyglądać.

Scenariusz powrotu Kwaśniewskiego na scenę polityczną wydaje się bardzo prawdopodobny. Sprzyja mu sytuacja w Europie gdzie strach przed cięciami przywilejów socjalnych, koniecznymi w obliczu kryzysu, wynosi socjalną lewicę do władzy (zresztą, prawicy właściwie nie ma w Europie, tak samo jak w Polsce). Podobnie może być u nas. Poobijana Platforma, ze skrzydłami rozciągniętymi od prawa do lewa, zadowalająca coraz mniejszą grupę wyborców, w zderzeniu z kryzysem ma wszelkie szanse żeby się rozpaść. Już dzisiaj, jej racją bytu jest przede wszystkim rola tarczy antypisowskiej. Jak już wielokrotnie pisałem, odejście konserwatystów Gowina jest moim zdaniem kwestią czasu. Ale wbrew pozorom, po lewej stronie też jest o co grać. SLD pod ponownym przewodnictwem Leszka Millera zaplątało się w jakieś małe vendetty, które mają uleczyć przetrącone ego wodza. Zamiast oczekiwanej przez Kwaśniewskiego jedności lewicy, Miller wzorem Tuska i Kaczyńskiego wykopał głęboką fosę oddzielającą go od Palikota, którego postrzega jako konkurenta do rządu dusz po swojej stronie sceny politycznej. Sam Janusz Palikot też stracił impet. Formuła partii happeningowej okazała się skuteczna jedynie na krótką metę, z kolei jej porzucenie odebrało tej formacji wyrazistość, a co za tym idzie, atrakcyjność. Cóż, tak źle i tak niedobrze.
 
W tym miejscu należy przypomnieć, że jedność lewicy zawsze stanowiła oś koncepcji politycznej Kwaśniewskiego. To on niegdyś skupił lewicowe partyjki i organizacje pod szyldem SLD. Potem firmował projekt Lewica i Demokraci, który był ucieleśnieniem jego dawnych marzeń o wspólnej formacji lewicy postkomunistycznej i solidarnościowej.  Projekt się nie udał, bo w porywinowej Polsce lewica znalazła się w defensywie, a demokraci którzy mieli ten układ legitymować byli tylko nędzną popłuczyną ugrupowania wywodzącego się z Unii Demokratycznej i Unii Wolności. Teraz sytuacja jest znacznie bardziej korzystna dla lewicy. Projekt Kwaśniewskiego, ponad podziałami i ponad głowami Millera i Palikota, realizowany pod hasłem: „Ludzie lewicy wszystkich formacji łączcie się”, wsparty przez życzliwe media, miałby wszelkie szanse powodzenia i prędzej czy później liderzy partii lewicowych mainstreamu, musieliby złożyć hołd lenny nowemu/staremu władcy, który powrócił, by pogodzić pogubione owieczki swoje. Taka inicjatywa może też wydobyć z politycznego niebytu outsiderów jak Cimoszewicz, Olechowski, Celiński, Piskorski i przyciągnąć tych, którzy tułają się gdzieś na marginesie polityki jak Borowski czy Rosati. A wtedy, dawni wyborcy SLD, dziś głosujący na PO, zmęczeni niekończącą się wojenką Tuska z Kaczyńskim przypomną sobie, po której stronie biją ich serca i powędrują pod skrzydła nowego mesjasza lewicy. Idealną po temu okazję będą wybory do Parlamentu Europejskiego. W sprawach europejskich gwiazda Aleksandra Kwaśniewskiego świeciła zawsze najjaśniej. Jeżeli Kwaśniewski nie wybierze się znowu na Filipiny, Donald Tusk może mieć z kim przegrać. 
 
hipokrytes
O mnie hipokrytes

Kiedy słucham polityków trafia mnie szlag! Zamiast kląć przed telewizorem, napiszę co o tym myślę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka