hipokrytes hipokrytes
581
BLOG

Uważam Rze szkoda

hipokrytes hipokrytes Polityka Obserwuj notkę 1
Z pluralizmem mediów różnie w Polsce bywało, ale ostatnio akurat nie było najgorzej. Przynajmniej w sferze mediów papierowych i internetowych, bo o pluralizmie w stacjach telewizyjnych nie ma nawet co gadać. Niestety, wszystko wskazuje na to, że słynny artykuł Cezarego Gmyza w Rzeczpospolitej o trotylu znalezionym rzekomo na wraku Tupolewa, wysadził w powietrze istniejący ład medialny. Publikacja tego tekstu uruchomiła cały łańcuszek zdarzeń, który prowadzą do całkowitej zmiany oblicza dziennika Rzeczpospolita i de facto anihilacji tygodnika Uważam Rze.

Wokół całej sprawy pojawiły się liczne teorie spiskowe i trzeba uczciwie powiedzieć, że szereg niejasnych okoliczności daje ku temu podstawy. Począwszy od budzącego wątpliwości kontekstu związanego z transakcją nabycia pakietu akcji spółki Presspublica przez Grzegorza Hajdarowicza, poprzez spekulacje na temat możliwej prowokacji w sprawie artykułu Gmyza (Cui prodest?) i dziwne nocne spotkania wydawcy z rzecznikiem prasowym rządu, na kontrowersyjnych decyzjach personalnych właściciela skończywszy. Ja jednak sądzę, że całą sprawę można wyjaśnić ambicjonalnym starciem, w którym rozdęte do niebotycznych rozmiarów ego Hajdarowicza zderzyło się z ego zgranego zespołu niepokornych publicystów, którzy od momentu przejęcia spółki nie kryli negatywnego nastawienia do nowego właściciela. Tak dzieje się prawie zawsze, kiedy w projekt biznesowy będący ukochanym dzieckiem zespołu, który go stworzył wkraczają twarde reguły właściciela, który tych sentymentów jest pozbawiony. Trotyl w Rzepie, zamienił więc zimną wojnę w otwarty konflikt, w którym zwycięstwo zawsze odniesie właściciel. Być może w znacznym stopniu pyrrusowe, ale jednak zwycięstwo. W kategoriach biznesowych, zbyt emocjonalne zaangażowanie w projekt jest po prostu nie profesjonalne i często prowadzi do konfliktu między twórcą i właścicielem. Wiem o czym mówią. W swojej karierze zawodowej, swego czasu, znalazłem się w bardzo podobnej sytuacji i patrząc na to z dystansu wiem jakie popełniłem błędy.

Mniejsza zresztą co tę wojnę spowodowało. Ważniejsze jest to, jak wygląda krajobraz po tej krwawej bitwie. Po zmianach personalnych, krytyczna wobec poczynań rządu Rzeczpospolita powoli zamienia się w łaskawą Gazetę Wyborczą, a wczorajsze zwolnienie Pawła Lisickiego, redaktora naczelnego Uważam Rze, doprowadziło do tego, że niemal  cały zespół pożegnał się z redakcją. To oznacza koniec URze, bo bez tych publicystów ta gazeta nie istnieje. W ten sposób, obraz rynku prasowego w znacznym stopniu upodabnia się do obrazu sceny politycznej. Wśród tytułów określanych mianem prawicowych pozostały te, które reprezentują skrajnie nie obiektywną wizję rzeczywistości. Jeżeli jakąś miarą miejsca na rynku prasowym jest stosunek do katastrofy smoleńskiej, to media prawicowe zostały zepchnięte do smoleńskiej twierdzy. Na placu boju pozostała Gazeta Polska, Tomasza Sakiewicza, za Antonim Macierewiczem snująca rozmaite teorie zamachu i nowy dwutygodnik wSieci braci Karnowskich (będący papierową emanacją portalu internetowego wPolityce), którzy w tropieniu smoleńskiego spisku niewiele Sakiewiczowi ustępują. Obawiam się, że z konieczności publicyści z pokładu URze właśnie tam znajdą przystań.

Rzepa i URze były tytułami prezentujący konserwatywny, centroprawicowy punkt widzenia. Na rynku medialnym zajmowały miejsce, które na scenie politycznej czeka na nową konserwatywno-liberalną formację. Miejsce, którego nie potrafi zagospodarować PJN. Przyklejanie im łatki PiSowskich i wrzucanie do jednego worka z Gazetą Polską to świadectwo ignorancji albo złej woli. Zresztą, zamiast samemu strzępić pióro przytoczę wpis Waldemara Kuczyńskiego na Facebooku, naczelnego antykaczysty III RP, z którym bardzo rzadko się zgadzam:

"Rzeczpospolita" pod kierownictwem Pawła Lisickiego była pismem dosyć odległym od moich poglądów, a w niektórych sprawach bardzo odległym. Nie tak jednak, bym uważał, że nie powinienem pojawić się tam jako autor. Była zarazem Rzepa pismem o dużej otwartości, może nawet wyjątkowej otwartości na autorów z zupełnie innego kąta debaty publicznej, w tym i dla obojga Kuczyńskich. Po przyjściu Wróblewskiego (redaktor naczelny z nadania Hajdarowicza - przyp. Hipokrytes) i objęciu nas zakazem druku, jak za PRL, to się zmieniło. Rzepa zaczęła też odchodzić od formuły dziennika politycznego, dla czytelnika o tradycyjnych konserwatywnych przekonaniach, ale nie zakażonego znanymi po tej stronie opinii publicznej szaleństwami. Była nawet atakowana przez media i polityków prawicowego oszołomstwa. UwarzamRze, tygodnik jeszcze bardziej odległy od moich poglądów czytywałem z zainteresowaniem, był irytujący, ale i ciekawy i żałuję tego co się z nim dzieje. Nie zamierzam oceniać decyzji właściciela, ale sądzę, że nie wyjdzie to wszystko na dobre ani Rzepie, ani UwarzamRze. I współczuję dziennikarzom, którzy stracili pracę i ciekawy tytuł, choć bardzo wiele mnie z nimi dzieli i często mocno mnie wkurzali, nawet bardzo. Życzę im znalezienia roboty w zawodzie.

Szacun, panie Waldemarze!


PS. Polecam również tekst Njusacza, który prezentuje spojrzenie z innej strony na wojnę w Presspublice, ale doskonale uzupełnia mój pogląd w tej sprawie.  

Hipokrytes

hipokrytes
O mnie hipokrytes

Kiedy słucham polityków trafia mnie szlag! Zamiast kląć przed telewizorem, napiszę co o tym myślę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka